Od chwili zakupu auta co jakiś czas zapalała mi się kontrolka sygnalizująca spaloną żarówkę. Organoleptycznie sprawdzałem i stwierdziłem, że żadna żarówka nie jest spalona. Dziwne ale nawet oświetlenie tablicy rejestracyjnej działa tak dobrze, że można cofać w nocy bez użycia świateł cofania. Kontrolka gasła jak włączyłem światła drogowe albo długo trzymałem hamulec (zapalone światła STOP). To mnie nie dziwiło ale jak kontrolka zaczęła gasnąć przy włączeniu wycieraczek to już totalnie zgłupiałem.
Wczoraj wygospodarowałem sobie trochę czasu, żeby znaleźć usterkę. Przez myśl mi przeszło, żeby oddać go elektrykowi ale postanowiłem to sobie sam znaleźć. Zacząłem od masy. Wszystkie masy odkręciłem i zabezpieczyłem. Wszystkie wtyczki lamp zapsikałem kontakt spray'em. Usterka nadal była obecna.
Co się później okazało. W tylnych lampach żarówki pozycyjne były różnej mocy. Jedna była 10W a druga 5W. W jednej lampie był przewód doprowadzający + do lampy, on był zaciśnięty na wsuwce zbyt słabo i łatwo go było wyjąć. Przewód poprawiłem lutownicą i w sumie teraz nie wiem czy wina była przewodu czy żarówki o niższej mocy, która była już ciemna i nie zbyt stabilnie trzymała się w swojej oprawce ale jednak świeciła.
Tak czy siak kolejny raz wygrałem z elektryką bez pomocy fachowców. No i oczywiście problem kontrolki pożegnany.